wtorek, 26 kwietnia 2016

Co mnie motywuje do działania?

Witajcie! Dziś porozmawiamy sobie o motywacji, ale zanim to nastąpi najpierw kilka słów o tym, jak mi minął ostatni tydzień. Po trzecim tygodniu stosowania preparatu  LARGOMASS przyznaję, że jest coraz lepiej. Masa mięśniowa wzrosła o ok. 4 kg, a mięśnie stają się coraz bardziej widoczne. W końcu moja sylwetka nabiera takich kształtów, o jakich zawsze marzyłem, ale nigdy nie byłem w stanie osiągnąć pożądanych rezultatów. Poza tym wielkim plusem stosowania  LARGOMASS jest lepsze samopoczucie. Mam o wiele większą chęć do treningów, podczas których daję z siebie więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie mam najmniejszych wątpliwości co do tego, że tym razem się uda. Jest moc!

Najważniejszą kwestią jest utrzymanie motywacji na odpowiednim poziomie. To szalenie istotne, gdyż w praktyce droga do wymarzonej sylwetki nie jest usłana różami. Musicie pamiętać przede wszystkim o tym, że aby zrobić mięśnie, potrzebujecie nie tylko dobrych preparatów na masę. Kluczową rolę odgrywają tu trening i dieta. Trzeba narzucić sobie naprawdę ostry rygor, a przede wszystkim mieć świadomość tego, że chodzi w tym wszystkim o coś więcej. O wyrobienie sobie nawyków, które zostaną z Wami na zawsze. O zmianę stylu życia i podejścia do wielu spraw. Nie oszukujmy się – jeśli przestaniecie trenować i olejecie dietę, nie utrzymacie rzeźby. Koniec kropka.

Jak w takim razie się motywować? To w gruncie rzeczy indywidualna kwestia, bo na każdego działa coś innego. Mogę zatem pochylić się nad tym zagadnieniem jedynie z własnej perspektywy. Zdecydowanie najbardziej motywuje mnie chęć czucia się świetnie w swoim ciele. Jeśli ktoś jest zadowolony z aktualnego stanu rzeczy, to ok, ale jeżeli nie, to uważam, że należy podjąć działania, by to zmienić. Albo się na coś godzimy, albo nie – krótka piłka. Zależy od nas więcej niż się nam wydaje, a przecież nikt nie poda nam na tacy gotowych efektów. Chcę po prostu świetnie się czuć, wiedząc, że sam sobie na to zapracowałem (no, niech będzie, z małą pomocą  LARGOMASS ;)).

Żadną motywacją nie jest dla mnie natomiast powrót do starych nawyków. Pizza na mieście, piwo z kumplami – no fajnie, tylko że później człowiek się po tym po prostu źle czuje. Nie mam generalnie nic przeciwko towarzyskim spotkaniom, ale szczerze powiedziawszy, wolę otaczać się ludźmi mającymi na mnie pozytywny wpływ i wspierającymi mnie w tym, co robię. To ważne, by toksyn pozbyć się nie tylko z organizmu, ale również i z otoczenia – a niektórzy ludzie tak właśnie na nas działają. Sami się nad tym zastanówcie. Czy naprawdę potrzebujecie kogoś, kto ciągnie Was w dół? Wcale nie żałuję zakończenia niektórych znajomości – jak teraz patrzę na to z perspektywy czasu dostrzegam to, że niewiele one wnosiły do mego życia.

Na zakończenie dodam jeszcze, że całkiem niezłym sposobem na motywację jest podziwianie pracy innych. Kiedy widzisz kogoś, kto wykonał kawał solidnej roboty, zaczynasz myśleć „skoro on potrafi, to ja też”. Zdjęcia przedstawiające sylwetkę „przed” i „po” zawsze mocno działają na moją wyobraźnię.

Życzę zatem i Wam znalezienia w sobie dużych pokładów motywacji! 

wtorek, 19 kwietnia 2016

O keratynie słów kilka

Witam Was ponownie! Już cieszyłem się z nadejścia wiosny i sporej dawki słońca, a tu jak na złość nastąpiło załamanie pogody. Mam nadzieję, że jest to stan przejściowy i już niedługo znowu będziemy mogli cieszyć się piękną aurą, a słupek rtęci pójdzie w górę. Ale nie ma co narzekać. Ostatnich kilka dni zleciało mi nie wiadomo kiedy – zdominowały je obowiązki zawodowe, których trochę mi się skumulowało. Ale nie zamierzam tu opisywać swoich problemów z pracą – ma je chyba każdy.

Za mną 2 tygodnie stosowania preparatu LARGOMASS. Przyznam szczerze, że jestem bardzo zaskoczony efektami – i to w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pierwsze rezultaty już są. Moje mięśnie zaczynają się powoli kształtować. Oczywiście to nie jest jeszcze coś w stylu „wow”, ale stały się zdecydowanie mocniejsze i twardsze. To naprawdę motywuje mnie do ćwiczeń. Poza tym zauważyłem, że mogę pozwolić sobie na dłuższe i bardziej intensywne treningi. Na pierwszy rzut oka niby nic się nie zmieniło w moim codziennym funkcjonowaniu, ale sam po sobie czuję wyraźną poprawę i wiem, że teraz będzie już tylko lepiej. Zobaczymy, w jakim kierunku się to rozwinie, ale liczę na to, że LARGOMASS pomoże mi zbudować takie mięśnie, o jakich zawsze marzyłem.

Ponadto chciałem dziś Wam napisać parę słów o keratynie, która w budowaniu masy mięśniowej odgrywa niezwykle ważną rolę. Przy wzmożonej aktywności fizycznej jest ona wydalana z organizmu, dlatego też jej braki trzeba systematycznie uzupełniać – najlepiej w formie suplementów, których jest składnikiem. Jest to konieczne z uwagi na jej właściwości antykataboliczne, ale przy tej sposobności pojawia się istotna uwaga. Jak ze wszystkim, tak i z keratyną trzeba uważać, ponieważ cechuje ją silne działanie anaboliczne, a jak by tego było mało – zatrzymuje wodę w organizmie. Tak więc wiecie – zdrowy rozsądek nade wszystko! Świetnych efektów nie osiąga się w trybie natychmiastowym – trzeba na nie ciężko zapracować, bo co nagle, to po diable. Niech każdy z nas szanuje swoje ciało – drugiego nie dostanie.

Ale wracając do keratyny, warto w tym momencie przypomnieć kilka jej kluczowych zalet. Zasadnicza informacja to taka, że poprzez przyspieszenie tempa przemiany materii wspomaga ona redukcję tkanki tłuszczowej przy jednoczesnym pobudzaniu mięśni do przyrostu masy.  Oprócz tego dzięki keratynie właśnie wolne kwasy tłuszczowe są wykorzystywane na potrzeby energetyczne. Kolejny punkt za to, że łatwiej jest za jej sprawą utrzymać beztłuszczową sylwetkę, a powiem Wam, że wraz z upływem czasu staje się to coraz większym wyzwaniem. Ale jak to w życiu bywa, warto podjąć rękawicę.

No i chyba nie muszę przypominać zbytnio o tym, by sięgając po odżywkę, precyzyjnie stosować się do zaleceń i wskazówek producenta. Nie ma co starać się być mądrym za wszelką cenę, bo na tym to niejeden „znawca” już się przejechał. Proces budowy masy mięśniowej jest wieloetapowy – życzę Wam i sobie, by cierpliwości i motywacji nam nie zabrakło!

wtorek, 12 kwietnia 2016

Mięsnie potrzebne od zaraz – czyli o tym, co jeść

Witajcie! Mam nadzieję, że korzystacie z wiosennej aury – to naprawdę świetny czas, by wziąć się za siebie i przestać szukać wymówek. Wiosną zawsze mam więcej energii i chęci do działania, czego również i Wam życzę!

Jak zapowiadałem w moim pierwszym na blogu wpisie, najważniejszą kwestią dla mnie jest zbudowanie masy mięśniowej – pięknie wyrzeźbiona sylwetka to mój cel i zamierzam go zrealizować. Jak wiecie, postanowiłem włączyć do swojej diety preparat LARGOMASS. Po tygodniu stosowania nie widzę jeszcze co prawda spektakularnych efektów, ale przecież nie od razu Kraków zbudowano – potrzeba zatem czasu, by móc się pochwalić fajnymi rezultatami. W każdym bądź razie czuję się bardzo dobrze i nie mam tego przykrego wrażenia, jakie towarzyszyło mi, gdy próbowałem innych suplementów na budowę masy mięśniowej. O tym, jak to wszystko będzie się dalej rozwijać, na pewno Was poinformuję.

Pamiętajcie jednak – i to będę powtarzał niczym mantrę – suplementy mięśni Wam nie zrobią. Dwie najważniejsze sprawy to trening i odpowiednia dieta. Dziś chciałabym parę słów poświęcić na temat tego, co jeść, a czego unikać – o kwestiach związanych z treningiem porozmawiamy sobie natomiast innym razem.

A więc do rzeczy. To, co ląduje na naszych talerzach, ma ogromne znaczenie. Jeśli chcecie zbudować mięśnie, to kluczową rolę w tym kontekście odgrywają nade wszystko białko, węglowadany oraz zdrowe tłuszcze. Rzecz jasna nie wolno zapominać i o innych makroelementach, których potrzebuje nasz organizm, ale te dwa wymienione wcześniej to generalnie podstawa. Zasada jest taka, że nie ma mowy o kamieniu się śmieciowym żarciem. To, skąd pochodzą poszczególne składniki, jest mega ważne.

Najpierw co nieco o białku. Znajdziemy je m.in. w rybach, jajkach, mięsie drobiowym z naciskiem na piersi kurze i indycze, wołowinie, cielęcinie, dziczyźnie, w chudym nabiale oraz w soi. Bezwzględnie unikamy wieprzowiny, wędlin kiepskiej jakości oraz konserw. Co się natomiast tyczy węglowodanów, to najlepiej szukać ich m.in. w warzywach i owocach, kaszy gryczanej, kaszy jęczmiennej, razowym pieczywie, brązowym ryżu, otrębach i naturalnym miodzie. „Złe” węglowodany pochodzą m.in. z białego pieczywa, smakowych serków i jogurtów, ze słodyczy, dżemów oraz wypieków. Przyznam szczerze, że gdy rozpoczynałem przygodę ze zdrowym stylem życia, najtrudniej było mi zrezygnować ze słodyczy, aczkolwiek konsekwencja w działaniu jest w stanie zdziałać istne cuda. Da się to rzucić – tylko trzeba mocno chcieć. No i jeszcze tłuszcze nam zostały. Tu z pomocą przychodzą m.in. tłuste ryby, oliwa z oliwek, awokado, olej lniany, siemię lniane, tran oraz żółtka jajek. Unikać musicie zwierzęcych tłuszczów nasyconych, margaryn itp.

Wskazane jest wykluczenie z jadłospisu – lub drastyczne ograniczenie – smażonych potraw. Zamiast smażyć mięso lepiej je ugotować czy upiec z jakimiś fajnymi przyprawami. Być może na początku ciężko będzie się rozstać z ukochanym schabowym, ale nic się samo nie zrobi. Poza tym takie zmiany są dobre – tym pozytywnym akcentem kończę i do zobaczenia! 

wtorek, 5 kwietnia 2016

Na dobry początek!

Witam serdecznie na moim blogu! Pozwólcie, że zacznę od napisania paru słów o sobie. Mam na imię Marek i w tym roku stuknęła mi magiczna 30-tka. Wierzcie mi, nie tylko kobiety przejmują się przekroczeniem tej granicy – faceci też, choć może niekoniecznie się do tego przyznają.

Podobnie jest z wyglądem – nie tylko panie chcą się prezentować atrakcyjnie. Dotyczy to również mężczyzn. Ja nigdy jakoś specjalnie nie wyróżniałem się na tle kumpli, co mi zupełnie nie przeszkadzało. Jednakże w miarę upływu czasu moje nastawienie zaczęło się zmieniać. Wiecie, im człowiek starszy, to bardziej na pewnych rzeczach zaczyna mu zależeć. Siłownia, trochę biegania, zmiana nawyków żywieniowych – początki nie były łatwe. Jeżeli ktoś z Was też zdecydował się prowadzić zdrowy i aktywny tryb życia, ten wie doskonale, o czym mówię. Dla mnie zacząć to nie był w sumie problem – uważam, że znacznie trudniej jest wytrwać w tym, czego się podejmujemy. Zwłaszcza, że życzylibyśmy sobie zobaczyć efekty od razu, ale tak to niestety w praktyce nie działa – dlatego motywacja odgrywa tutaj kluczową rolę i zawsze kładę na nią ogromny nacisk.

Na chwilę obecną moim głównym celem jest zbudowanie masy mięśniowej. Jak zapewne wiecie, wiąże się to m.in. z koniecznością zwiększenia kaloryczności posiłków. Jest to niezbędne, by mięśnie miały się z czego regenerować po treningach. W tym kontekście mówi się sporo o różnego rodzaju suplementach, które pomagają w osiąganiu wymarzonych wyników. W jaki sposób? Ot chociażby dlatego, że organizm sam z siebie nie jest w stanie uporać się z katabolizmem czy pobudzić przysadki mózgowej do bardziej intensywnej pracy, efektem której będzie większe wydzielanie hormonu wzrostu.

Przyznam szczerze, że do kwestii sumplementacji podchodziłem zawsze dość sceptycznie. Miałem do czynienia z rozmaitymi specyfikami, lecz na dłuższą metę nie przyniosły one takich rezultatów, jakich się spodziewałem. Może po prostu nie udało mi się trafić na adekwatny do moich potrzeb środek – jeśli sięgacie po suplementy na masę, pamiętajcie o tym, że to, co u kogoś zadziała, u Was wcale nie musi zaskoczyć. Każdy z nas ma inny organizm, więc na ten sam preparat nie zareagujemy jednakowo.

Niedawno na paru forach kulturystycznych, które staram się odwiedzać w miarę systematycznie, przeczytałem o LARGOMASS, brytyjskim produkcie z półki premium na budowę masy mięśniowej dla mężczyzn. Zebrał sporo pozytywnych opinii i pochwał, w związku z czym sam postanowiłem go wypróbować. 12 aktywnych składników w składzie brzmi bardzo zachęcająco, ale zobaczymy. Zaczynam lada dzień i zamierzam się dzielić z Wami swoimi postępami – temu właśnie ma służyć mój blog. W związku z tym również i moja dieta ulegnie pewnym modyfikacjom – to istotne, żaden nawet najlepszy suplement jej nie zastąpi.

Sam jestem ciekaw, jak będą wyglądać moje zmagania z budową mięśni i na ile LARGOMASS okaże się pomocny. Wiem, że czeka mnie sporo ciężkiej pracy, ale bez tego nie sposób myśleć o jakimkolwiek sukcesie.

Drogi na skróty nie ma – a zatem trzymajcie za mnie kciuki!